Powstanie
Styczniowe 1863-1864

Na ziemi biłgorajskiej

Brykczyński Stefan

Moje wspomnienia. Rok 1863, Warszawa 1960 (Biłgoraj).

„Przyciągnęliśmy pod Biłgoraj i stanęliśmy w lasku pod miastem, przyjmowani honeste przez obywatelstwo okoliczne, a zwłaszcza przez mieszczaństwo biłgorajskie i owe słynne z piękności i zgrabności biłgorajanki, które wówczas jeszcze chodziły w swych tradycyjnych ubiorach. Było tam bardzo wesoło, śpiewaliśmy chórem różne pieśni, my swoje, a biłgorajanki swoje, gdy nadleciały pikiety i dały znać, że nieprzyjaciel się zbliża. Ja byłem wolny od dyżuru, więc polecono mi tylko wyprowadzić w porządku i bezpieczeństwie naszych gości, co mi się doskonale udało. Tymczasem już dobrze z południa nadciągnęli Rosjanie i rozwinąwszy się długą szarą linią zaczęli ogień z daleka. Nasza piechota, rozstawiona w tyralierkę w lesie, z rzadka się odstrzeliwała jak by od niechcenia; po paru godzinach takiej zabawy nieprzyjaciel z okrzykami: „uraaa!”, uderzył na nas i przybliżył się na jakie 300 kroków; wtedy dopiero nasza piechota zaczęła się bronić na serio. I z naszej strony rozpoczął się gęsty ogień karabinowy; usłyszawszy go, podjechałem bliżej, tak manewrując, żeby się za grubszymi sosnami ukrywać. Gdy wyjechałem na skraj lasu, zobaczyłem już nieprzyjaciela w pełnym odwrocie, krzyczącego jednak : „urraaa!”, jeszcze głośniej niż przy ataku. Jechałem przez ciekawość zobaczyć, co się dzieje, ale była to dziwna bitwa, w której ani jednego świstu kuli usłyszałem, choć dość gęsto strzelali. Cofnęli się tedy aż na skraj horyzontu, usiawszy pole zabitymi i rannymi, a ciągle krzycząc : „urraaa!” Tak się ta bitwa dla nas zupełnie bezkrwawo i szczęśliwie skończyła. Z naszej strony nie było zupełnie ani zabitych, ani rannych, a oni kilkudziesięciu ludzi stracili, bo byli w czystym polu, a my doskonale ukryci, i to takim, jak by był na zamówienie stworzony, bo i gęsty, i stary. Tymczasem zmierzch zapadł, pozbierawszy tedy na polu porozrzucane karabiny i ładownice, ruszyliśmy dalej, a nieprzyjaciel o owej bitwie podobno ogromny raport posłał, jako o wielkim swoim zwycięstwie. W marszu słyszałem, jak paru młodych powstańców rozmawiało, twierdząc, że przecież bitwa to nic strasznego, bo my bijemy, a oni nie. Rzeczywiście, co oni ze swymi kulami robili, nie wiadomo, bo i żuawi, którzy najbliżej od nich byli, opowiadali, że mimo gęstego ognia, świstu kul mało co było słychać.”

Skip to content